poniedziałek, 16 listopada 2009

DROGA ŻYTAWSKA - Przejście I Dzień I - 14 listopada 2009 ze Zgorzelca do Bratkowa przez Ostritz (25 km)

Autorzy zdjęć: Krystyna Zabrocka, Janina Ziembik i Agnieszka Gołąbek
W przejściu wzięły udział w sumie 23 osoby! Pogoda była cudowna, wprost wymarzona: +12 C i niemal bezchmurne niebo.
































































































Do Zgorzelca dotarliśmy o 8.30 i udaliśmy się od razu przez nowy most graniczny im.Jana Pawla II do katedry św.Jakuba w Goerlitz, gdzie dotarliśmy punktualnie o godz. 9.30. W kośsciele czekał już ubrany w szaty liturgiczne ks.Marek Kurzawa - który przybył z Lubania - w sile 3 osób. Msza św. rozpoczęła się więc natychmaist po naszym przybyciu. W homilii ks.Marek mówił dużo o pielgrzymkach szlakami św.Jakuba oraz o własnej pielgrzymce po ziemi francuskiej. Dowiedzieliśmy się też, że planuje on w przyszłym roku przejście z San Sebastian do Santiago de Compostela, czyli niemal od samej granicy francuskiej.
Na trasę wyruszyliśmy o godz. 10.30 - bezpośrednio po Mszy św. Niektóre osoby, z Andrzejem Koflukiem na czele - poszły najpierw na grób Jakuba Boehme i zwiedziły Goerlitz, pozostali ruszali do razu na szlak Jakubowy.
Pierwszy grupowy postój i odpoczynek miał miejsce jakieś 5 km za Goerlitz, w małym domku dla rowerzystów, tuż przy ścieżce rowerowej. Myślę, że wielu pelgrzymów zauważyło, jak wspaniale się pielgrzymuje Drogą Żytawską, przez ziemię niemiecką. Ścieżka rowerowa, wijąca się wzdłuż całej trasy, aż do Zittau - nie pozwala ani na chwilę na zastanawianie się nad tym gdzie skręcić, czy którędy iść. Bo zawsze idzie się prosto, a ścieżka wije się niezbyt blisko szosy głównej, jakieś 100-200 m od niej.
Minęliśmy miejscowość Hagenwerder, potem Leuba, pozdrawiani czasem przez rowerzystów oraz zwykłych mieszkańców, z których wielu rozpoznawało symbol muszli na naszych piersiach i pytało "Jakobusweg? Jakobusweg?".
Już około godziny 15.00 pierwsi pielgrzymi dotarli do Ostritz a potem ok. 15.30 na mostek graniczny w Krzewinie. Na nocleg w polskim Bratkowie dotarli oni już o godzinie 16.00 - na pół godziny przed zapadającym zmrokiem.
Ja sam dotarłem tam ok. godziny 17.45 a Andrzej Kofluk ze Zbyszkiem i Agnieszką - ok. 19.30 - gdyż więcej czasu zajęło im zwiedzanie Goerlitz.
Ale najwcześniej i to do samego klasztoru Marienthal z dwoma osobami z Lubania dotarł ks.Marek. Zdążyli oni odwiedzić klasztor i wrócić na most graniczny w Krzewinie, zanim dotarli tam pierwsi pielgrzymi, którzy klasztor mieli zwiedzac dopiero następnego dnia. W Krzewinie ks.Marek musiał nas już opuścić, aby wrócić do swojej Parafii w Lubaniu, gdzie czekały go przecież obowiązki duszpasterskie.
Nocleg mieliśmy w Bratkowie - w świetlicy wiejskiej. Była to duża sala ze stołami i mnóstwem krzeseł, z dużą powierzchnią na rozłożenie naszych karimat i śpiworów. Ale było tu doskonałe zaplecze, kuchnia gdzie można było sobie zaparzyć wodę na herbatę czy kawę albo zalać kubek z zupką w proszku. Było sporo czasu na pogaduchy, bo wcześnie było już ciemno za oknem, a wieczór o tej porze roku jest długi. Ponieważ jednak przebyliśmy tego dnia w sumie ok. 25 km, więc już ok. godziny 21.00 zgaszono światło i zasnęliśmy twardo, a czekał nasz sen aż do godziny 6.00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz