wtorek, 16 marca 2010

Szlakiem Świętego Jakuba przez księstwo oleśnickie "Od Oleśnicy do Psiego Pola"

15 marca (poniedziałek) o godz. 16.30 w Gminnym Ośrodku Kultury w Długołęce (między Psim Polem a Oleśnicą) odbyło się spotkanie informacyjne na temat planowanej Drogi św. Jakuba na trasie Długołęka – Psie Pole Wrocław (to fragment dawnego traktu z południowego Mazowsza przez Piotrków na Śląsk), Który następnie prowadzi z Wrocławia przez Zgorzelec do Santiago de Compostela w Hiszpanii.

Spotkanie poprowadzili członkowie stowarzyszenia "Przyjaciele Dróg Świętego Jakuba w Polsce": Andrzej Kofluk i Paweł Peter z Wrocławia, Markus Franken z Oleśnicy oraz Pan Zdzisław Nowakowski z Długołęki.

W spotkaniu uczestniczyło ponad 20 osób, w tym m.in. radni Gminy Długołęka, którzy zadeklarowali swoje wsparcie dla propozycji przeprowadzenia szlaku Świętego Jakuba przez Długołękę.

W programie m.in.
- Paweł Peter przedstawił historię szlaku św.Jakuba (10 min)
- Andrzej Kofluk (wiceprezes stowarzyszenia) przedstawił Akt Europejski czyli Apel Jana Pawła II z roku 1982 dotyczącego przyszłości Europy i jej powrotu do korzeni chrześcijańskich (10 min)
- Markus Franken z Oleśnicy opowiedział o swoim ubiegłorocznym camino w Hiszpanii, ilustrując swoje opowiadanie wyświetlanymi slajdami
- Zdzisłąw Nowakowski bardzo barwnie i szczegółówo opowiedział o szlakach pieszych przechodzących przez Oleśnicę i Długołękę oraz o historii Księstwa Oleśnickiego.

Później nastąpiła dyskusja na temat możliwości rekonstrukcji dawnego traktu z południowego Mazowsza przez Piotrków na Śląsk a zwłaszcza jego fragmentu z Oleśnicy przez Długołękę do Wrocławia.

Podobne spotkanie odbyło się w dniu 19 lutego w Oleśnicy i wywołało gorącą dyskusję wśród obecnych na spotkaniu historyków oleśnickich, którzy sugerowali liczne poprawki i wskazywali na ważne historycznie i kulturowo miejsca, które ich zdaniem, powinny się znaleźć na projektowanym szlaku.

Proponowana trasa:
1.Oleśnica
2.Lucień
3.Nieciszów
4.Raków
5.Borowa
6.Byków
7.Długołęka.

Pan Nowakowski zaproponował aby z Długołęki do Psiego Pola wiodły dwa alternatywne szlaki. Byłoby to rozgałęzienie szlaku w dwu kierunkach: do Kiełczowa i drugi do Szczodrego.

8.Mirków
9.Kiełczów
9.Psie Pole

Od kościoła w Długołęce w czasie upalnych dni można pójść przez Szczodre i Domaszczyn parkiem, lasem oraz nad stawami.

8. Szczodre
9. Domaszczyn
10. Zakrzów
11. Psie Pole.

Zaproponował też niektóre tematy do przewodnika turystycznego:

Krótki rys dziejów księstwa.
Szlaki drogowe przez księstwo.
Pierwsza wzmianka o miejscowości.
Geneza nazwy.
Położenie, rzeka, drogi, wysokość nad poziomem morza.
Pierwsi właściciele, ich pochodzenie. Następni właściciele.
Parafia, kościół , znani duchowni, zabytki kultury sakralnej.
Szkoła, przybliżona data powstania, nauczyciele.
Ludzie znani poza miejscowością i zasłużeni.
Zakłady przetwórstwa rolnego
Zakłady rzemieślnicze i wytwórcze.
Karczmy i ich znaczenie dla życia społecznego
Zabytki świeckie, pałace, dwory szkoły i inne obiekty.
Ważne wydarzenia w miejscowości.
Powstanie linii kolejowej Wrocław Tarnowskie Góry
Występowanie zwierząt, ostatnio widziane.
Inne wydarzenia.

Lucyna Szomburg na szlaku Świętego Olafa w Norwegii


Znalezione w sieci - może propozycja na przyszły rok?
Lucyna Szomburg na szlaku świętego Olafa
Oslo - Nidaros (Trondheim) - 19.06.2009 – 19.07.2009


Zanim wyruszyłam na pielgrzymkę szlakiem św. Olafa z Oslo do Nidaros, Skandynawię odwiedzałam czterokrotnie. Moim zdaniem, jest to najpiękniejsze miejsce na świecie; dzika, budząca zachwyt przyroda i wspaniali ludzie. Gdy więc dowiedziałam się, że w średniowieczu wędrowali tam pielgrzymi do grobu św. Olafa, patrona Norwegii, postanowiłam i ja wyruszyć ich śladami. Dnia 18 czerwca 2009 roku wsiadłam wraz z koleżanką do samolotu i tak rozpoczęła się nasza skandynawska przygoda.

Pielgrzymka z Oslo do Nidaros, obecne Trondheim, liczy około 700 kilometrów. Wprawdzie kamień milowy ustawiony w pobliżu ruin kościoła św. Klemensa w Oslo wskazuje 643 kilometry, jednak wydłużono niektóre odcinki trasy, by skutecznie ominąć ruchliwą drogę E-6, łączącą północ z południem kraju.

Szlak św. Olafa jest trudnym szlakiem. Wiedzie przez góry, pustkowia, ogromne pastwiska z setkami sztuk bydła, tereny bagienne, płaskowyże o surowym, północnym klimacie, ale też pięknymi dolinami rzek, brzegami jezior, dziewiczymi lasami, łąkami, gdzie trawy i kwiaty sięgają ramion. Czasami prowadzi szutrową drogą, rzadziej asfaltem, najczęściej wąskimi ścieżynkami lub wręcz bezdrożami. Znaki św. Olafa – charakterystyczny, czerwony, stylizowany krzyż – wyznaczają pielgrzymi szlak. Najczęściej umieszczane są na specjalnych, drewnianych słupkach wkopanych w ziemię, a w trudniejszym, mniej dostępnym terenie zwisają na deszczułkach przyczepionych do gałęzi drzew. Wędrując, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, by dostrzec znaki Camino. Na trasie, w pobliżu kościółków stoją kamienie milowe w kształcie krzyża z informacją, ile kilometrów zostało jeszcze do Nidaros.

Szlak pielgrzymkowy jest mało uczęszczany. Czasami pojawiają się tam pojedynczy pielgrzymi z różnych krajów świata. Po drodze, w pamiątkowych księgach gości znajdowałam wpisy pielgrzymów ze Stanów Zjednoczonych, z Niemiec, Danii i Szwecji, przechodził tędy pątnik z Australii i z Hiszpanii, dziewczyna z Republiki Południowej Afryki, no i oczywiście Norwegowie.

Tutaj jest zwyczaj pielgrzymowania do Nidaros na święto św. Olafa, to jest 29 lipca. Tego dnia, 1030 roku św. Olaf zginął śmiercią męczeńską w bitwie pod Stiklestad w pobliżu Trondheim. W miejscu, gdzie został pochowany, zbudowano niezwykle piękną katedrę.

Wyruszyłyśmy na ten trudny szlak pielgrzymkowy nie do końca świadome tego, co nas czeka. Na początku zaskoczyła nas pogoda. Szesnaście dni wręcz egipskich upałów! Termometry wskazywały 26-30 stopni C. w cieniu. W słońcu temperatura przekraczała 40 stopni C. Upał wyciskał z nas siódme poty, obezwładniał, pozbawiał sił. Bardzo ciężko idzie się z 15 kilogramowym plecakiem w takim skwarze. Musiałyśmy nieść na plecach wszystkie nasze ubrania, również te na chłodniejsze i deszczowe dni, a oprócz tego namiot, palnik, butlę gazową, czajnik, zapas jedzenia no i WODĘ! W okresie wielkich upałów woda była na wagę złota. Czasami przychodziło nam wędrować przez kompletnie niezamieszkałe tereny, z wyschniętymi strumykami. Wówczas racjonowałyśmy ten napój życia. Wyżej, w górach pogoda zmieniła się. Spotykały nas burze, padał deszcz, a mgła i chmury otulały wszystko dokoła. Zrobiło się zimno i mokro. Tam nie było problemu z wodą, rzeki spadały ze skał tworząc wodospady, przecinając nasz szlak, przepływając wartko po kamieniach. Pojawiały się rzeki bez mostów, bez kładek, moczary, łaty śniegu… Ech, średniowieczni pielgrzymi nie mieli łatwo! My zresztą też. Gdy zeszłyśmy z wysokich gór, znów się wypogodziło i zrobiło się cieplej. Do Nidaros dotarłyśmy w pełnym słońcu, szczęśliwe i spełnione.

Na naszej trasie nie codziennie były sklepy. Musiałyśmy zawsze mieć zapas chleba, czasami wręcz na cztery dni. Chleb i woda to podstawa. Był to jedyny ciężar, który nosiłyśmy z radością.

Dla nas niezwykłą atrakcją były białe noce. Słońce wprawdzie chowało się za horyzontem, ale całą dobę było jasno. Mogłyśmy tak długo wędrować, dopóki starczało nam sił. Jednak w czasie wielkich upałów, już od samego rana nam ich brakowało, szukałyśmy więc cienia, by schronić się przed żarem lejącym się z nieba. Najprzyjemniej było iść lasem lub odpoczywać na… cmentarzu. Tak się składało, że niemal codziennie przechodziłyśmy obok jakichś kościółków. Zawsze był tam cmentarz; zadbany, wypielęgnowany, z przystrzyżonym trawnikiem, skromnymi nagrobkami i pięknym widokiem na rozległą okolicę. Przy kościele, w cieniu i chłodzie stały ławki. Zdejmowałyśmy plecaki, buty, skarpetki i odpoczywałyśmy pogrążając się w tej świętej ciszy.

Różnie wyglądały nasze noclegi na trasie. Czasami spotykałyśmy schroniska pielgrzyma, ale zupełnie inne niż na hiszpańskim Camino. Nie było tu hospitaleros, ani w ogóle nikogo. Pierwsze takie schronisko znajdowało się około 40 kilometrów za Oslo. W drewnianym domku, w jakim dawniej przechowywano żywność i różne gospodarskie sprzęty, urządzono miejsca noclegowe dla pielgrzymów; dwa pokoiki z piętrowymi łóżkami dla ośmiu osób, salonik wyposażony w kuchenkę i naczynia. Wszystko stare, przykurzone, jakby z innej epoki. Widać, że rzadko ktoś tu zagląda. Inne spotkane schroniska to dwa malutkie domeczki ze spaniem dla dwóch osób. Śliczne, słodkie, przytulne… W górach, w osadzie Rypusan, niemal na końcu świata, nocowałyśmy w ślicznym schronisku dla kilku osób, w Skvormo, w centrum szkolenia biatlonistów, w Skaun, w domu parafialnym. Po drodze spałyśmy też w cudownych, średniowiecznych farmach, w gospodarstwach agroturystycznych, w drewnianych domkach na campingach no i oczywiście w naszym malutkim, „samonośnym” namiocie bez tropiku. „Samonośny”, bo nie potrzebował ani szpilek, ani śledzi, więc mogłyśmy stawiać go nawet na skalistym podłożu, a bez tropiku, bo tak było lżej. Ale niezbyt rozsądnie. Gdy zaczęły się deszczowe dni, musiałyśmy szukać schronienia pod dachem. Nasz domek przeciekał. W Norwegii właściwie można rozbijać się na dziko, ale zasadą jest, by było to dalej od drogi i od ludzkich siedzib. Chyba że za zgodą gospodarzy.

Na końcu pielgrzymki, w Trondheim, obok katedry jest piękne schronisko pielgrzyma. Są tu pokoje dwuosobowe o standardzie hotelowym, dobrze wyposażona kuchnia, jadalnia i salon. Na zewnątrz znajduje się taras ze stolikami i krzesełkami, z widokiem na rzekę Nidelvę i stare miasto. Niestety, noclegi na campingach, w gospodarstwach agroturystycznych i niektórych schroniskach nie są tanie. Namiot daje większą swobodę, niezależność i jest bardziej ekonomiczny. Ale trzeba go dźwigać. Najpiękniejszy nasz nocleg był właśnie w namiocie, na opuszczonej farmie, wśród wysokich, niekoszonych traw, pachnących ziół i kwiatów. W dole, u stóp łąki lśniła tafla jeziora, gdzieś daleko w lesie kukała kukułka, a w pobliżu pasły się owieczki, podzwaniając dzwoneczkami. Nie wiadomo skąd się tu wzięły, wkoło nie było żadnego zamieszkałego gospodarstwa. Nasz ostatni nocleg przed Nidaros był wręcz magiczny. Rozbiłyśmy namiot na grobli oddzielającej dwa jeziora. Na trawiasto-kamiennej łasze niedaleko brzegu był ptasi raj. Białe ptaki, z daleka podobne do mew obsiadły ten skrawek ziemi i tylko od czasu do czasu podrywały się wszystkie naraz, zataczały koła nad wodą i wracały. Zachodzące słońce pomarańczowiło świat. Zasypiałyśmy w ciszy, jaką można znaleźć tylko tutaj, na szlaku św. Olafa.

Po drodze, w miasteczkach i wioskach spotykałyśmy wielu serdecznych ludzi. Interesowali się naszą pielgrzymką, gdy nie było rzek ani strumieni zaopatrywali nas w wodę, a także we wrzątek, byśmy mogły zaparzyć herbatę lub przyrządzić zupki, pozwalali rozbijać namiot na ich prywatnych posesjach, zapraszali na kawę, lody, ciasto… Starałyśmy się nie nadużywać tej gościnności, zresztą często wędrowałyśmy przez kompletnie bezludne tereny. Na szlaku nie spotkałyśmy żadnego pielgrzyma. Dopiero na 465 kilometrze, w Rypusan dogonił nas samotny pielgrzym z Belgii. Wyszedł 14 kwietnia sprzed progu własnego domu i zdążył już przejść Belgię, Holandię, Niemcy, Danię, Szwecję i teraz zmierzał przez Norwegię do grobu św. Olafa w Nidaros. Od tej pory nasze drogi czasami zbiegały się.

Wędrując, zbierałyśmy stemple w paszportach pielgrzyma, by uwiarygodnić pieszą pielgrzymkę na trasie z Oslo do Nidaros. Nie było to łatwe, bo nie codziennie była możliwość zdobycia pieczątki. Na koniec pielgrzymowania otrzymałyśmy stosowny certyfikat w języku łacińskim.

Jesteśmy pierwszymi Polkami, które przeszły szlak świętego Olafa z Oslo do Trondheim.

W trakcie wędrówki średniowiecznym szlakiem pątniczym przez Norwegię pisałam pamiętnik. Teraz, na jego podstawie przygotowuję książkę. Mam nadzieję, że ukaże się ona w przyszłym roku.

Wszystkich, którzy lubią pielgrzymować w samotności i ciszy, nie boją się trudnych warunków i wyzwań namawiam na wędrówkę szlakiem św. Olafa. Norwegia jest wspaniałym krajem, gdzie można usłyszeć głos Boga, zachwycić się dziełem stworzenia, lepiej zrozumieć siebie i innych.

Lucyna Szomburg

###############################
Myślę, że to mogłaby być propozycja dla niektórych osób z camino - na rok 2011.
Podobno bilet na samolot do Oslo i z powrotem - kupowany z wyprzedzeniem może się zmieścić nawet w cenie do 200 zł. 700 km podzielone na 28 = 25 km dziennie średnio. Start 1 lipca, dojście 28 lipca, Odpust 29 lipca. Powrót 30 lub 31 lipca. Miesiąc urlopu.

wtorek, 9 marca 2010

Projekt Azory - czyli co jest za Końcem Świata?

IX spotkanie Wrocławskiego Klubu Przyjaciół Camino - tym razem odbyło się we wtorek 9 marca 2009 o godz. 17.30 w sali multimedialnej w Sektorze3 przy ul.Legnickiej 65. Tematem spotkania był Projekt Azory 2011-2012, ktory w całości jest zaprezentowany na stronie http://www.azory2011.blogspot.com . Należy kliknąć w ten link, założyć słuchawki na uszy (lub włączyć głośniki), czytać tekst zawarty na stronie oraz klikać we wszystkie filmiki (kilkuminutowe) zawarte na tej stronie. To zajmie nam około godziny czasu, ale myślę że projekt spodoba się wielu osobom i przyłączą się oni do Projektu już w roku 2011.

wtorek, 2 marca 2010

5 marca 2010 - spotkanie w Działoszy pod Sycowem

5 marca (piątek) o godz. 17.00 w Szkole Podstawowej w Działoszy pod Sycowem odbyło się pierwsze sycowskie spotkanie informacyjne na temat planowanej Drogi św. Jakuba na trasie Syców – Oleśnica – Wrocław (to fragment dawnego traktu z południowego Mazowsza przez Piotrków na Śląsk), który następnie prowadzi z Wrocławia przez Zgorzelec do Santiago de Compostela w Hiszpanii. W spotkaniu wzięło udział ponad 20 osób: nauczycieli oraz przedstawicieli władz miasta Syców.

Spotkanie otworzył pan Stanisław Kozłowski, nauczyciel z Działoszy oraz prezes Towarzystwa Świętego Marka(!) w Sycowie. Prowadzili spotkanie: członkowie stowarzyszenia "Przyjaciele Dróg Świętego Jakuba w Polsce": Andrzej Kofluk i Paweł Peter z Wrocławia.
Na spotkaniu obecni byli m.in.: przewodniczący Rady Miasta Sycowa - Bolesław Moniuszko, wiceburmistrz Jacek Przybył, Dyrektor szkoły - Elżbieta Rybak oraz nauczyciele emerytowani i czynni z terenu gminy Syców i uczniowie.
Piękne teksty recytowały dzieci ze Szkoły Podstawowej w Działoszy; Klaudia Pluta i Sara Slota. Jak potem mówiły : "Bardzo nam się spotkanie podobało, dowiedzieliśmy się dużo na temat historii naszych okolic oraz na temat Szlaku św. Jakuba. Ccielibyśmy uczestniczyć w pracach nad rekonstrukcją tej Drogi"

W czasie spotkania Paweł Peter przedstawił historię szlaku św.Jakuba a Andrzej Kofluk (wiceprezes stowarzyszenia) przedstawił Akt Europejski czyli Apel Jana Pawła II z roku 1982 dotyczącego przyszłości Europy. Później mówiono o szlakach Świętego Jakuba w Polsce (prezentacja mapy szlaków) i akcjach podejmowanych przez ludzi "camino" w Polsce.

Następnie odbyła się dyskusja na temat możliwości rekonstrukcji dawnego traktu z południowego Mazowsza przez Piotrków na Śląsk a zwłaszcza jego fragmentu z Sycowa przez Oleśnicę do Wrocławia.

Najbardziej prawdopodobny termin otwarcia odcinka szlaku Świętego Jakuba z Oleśnicy do Wrocławia to późna jesień bieżącego roku, a ze Sycowa do Oleśnicy - raczej wiosna 2011. Wkrótce zamieszczone tu zostaną zdjęcia z tego spotkania.